Wywiad z Jerzym Grzechnikiem

PATRZĘ POD NOGI I IDĘ PRZED SIEBIE…

 

 

Jerzy Grzechnik – wokalista i aktor Teatru Studio Buffo. Odtwórca głównej roli w kultowym musicalu Metro. Laureat zeszłorocznego opolskiego konkursu Debiutów 2008. Ten, który zawsze wymaga od siebie za dużo i nie ogląda się wstecz. Idzie przed siebie i patrzy pod nogi…




KSTSB: Co zrobiłbyś gdybyś nie dostał się do Teatru Studio Buffo?


JG:Na pewno świat by mi się nie zawalił! Prawdopodobnie znalazłbym sobie coś innego do roboty. Chociaż myślę, że jeśli gdzieś zostało zapisane, że mam śpiewać, to prędzej czy później wylądowałbym na jakiejś scenie. Z drugiej, jednak strony zanim poszedłem do Buffo tułałem się po różnych biurach i w życiu nie pomyślałbym, że moja droga zawodowa zaprowadzi mnie tutaj.. To nie był żaden plan, żadne moje być albo nie być. Choć zawsze podświadomie fascynowała mnie scena, sam nigdy nie byłem nastawiony na pracę w teatrze muzycznym (prawdopodobnie nie chciałem się łudzić ze względu na zupełnie inną drogę zawodową jaką obrałem na początku studiów Zarządzania na UW). Na casting do Buffo chciałem przyjść tylko po to żeby się sprawdzić. Zobaczyć jak oceni mnie Janusz Józefowicz, który zawsze był znany, w moich kręgach, jako ostry i wymagający nauczyciel. Oglądałem jakieś reportaże, wywiady – i zanim jeszcze zacząłem myśleć o śpiewaniu – widziałem jak on eliminuje potencjalnych kandydatów. Myślałem, że trzeba być skrajnie odpornym psychicznie, żeby przyjść na taki casting, jednocześnie będąc świadomym tego jak surowa w ocenie może być osoba przesłuchująca. I przyszedł taki moment, kiedy zadałem sobie pytanie – czy chcę dalej robić coś w życiu związanego ze śpiewaniem?. Musiałem zmienić prace, zmienić plany. Nie chciałem pracować w biurze, ale z drugiej strony obawiałem się jak oceni mnie profesjonalista, ktoś, kto już w swoim życiu dużo słyszał i widział. Ale mimo obaw poszedłem na casting i się udało!


KSTSB: Jesteś od dwóch lat w Buffo. Jak ci się podoba? Jak układa się Twoja współpraca z resztą zespołu?


JG: Zanim przyszedłem, słyszałem dużo rzeczy na temat tego teatru, na temat tzw. podgryzania, konkurencji. O ludziach, którzy są w stanie zrobić bardzo dużo, żeby zaistnieć na scenie.


KSTSB: Obalasz te stereotypy?


JG: Z mojej perspektywy to wygląda zupełnie inaczej. Nie mogę się wypowiadać na temat faktów, których świadkiem nie byłem. Kto wie, być może w przeszłości pewne frustracje u niektórych osób powodowały różne mniej lub bardziej nieciekawe zachowania. Ale jedno jest pewne. Atmosfera w teatrze mi teraz odpowiada. Mam dobre relacje z ludźmi. Większość z nich naprawdę lubię i sprawia mi przyjemność przebywanie z nimi. Jak w obrębie grupy jest szczerość i założenie dobrej woli, to dużo łatwiej jest walczyć z ewentualnymi problemami i frustracjami jednostek. Oczywiście zdarzają się sytuacje sporne i nerwowe, jak w obrębie każdej grupy ludzi. Jest to też zrozumiałe ze względu na fakt, że artyści są czasem bardzo emocjonalni.

KSTSB: A jak widzisz siebie na scenie?

JG: Powiem szczerze - po występie prawie nigdy nie jestem w pełni zadowolony. Zawsze byłem krytyczny wobec siebie. I tak pozostać musi, bo inaczej człowiek się nie rozwija Nie jest to kokieteria, ani żadna fałszywa skromność. Po prostu taki mam charakter.


KSTSB: Czy patrząc na Janowskiego w Dramatycznym przeszło Ci przez myśl, że kiedyś, tak jak on będziesz wzruszał setki osób na widowni? Myślałeś, ze będziesz śpiewać?


JG: Nie. Chociaż od zawsze miałem do muzyki słabość. Kiedyś bardzo chciałem grać na skrzypcach, ale nigdy nie zrobiłem kroku, żeby rozpocząć naukę. Pamiętam, że mając może 7 lat, mama zaprowadziła mnie do szkoły muzycznej. Poszedłem na przesłuchanie, ale nie chciałem się tam dostać. Miałem już kolegów w innej szkole obok domu, poza tym można powiedzieć,że byłem trochę dziki.


KSTSB: Dziki?


JG: Nie miałem ochoty na jakieś inne środowisko. Jacyś artyści – bez sensu. Moim demotywatorem było to, ze miałem koleżankę na podwórku, która uczęszczała do szkoły muzycznej i nigdy nie miała czasu, żeby wyjść na dwór się pobawić.


KSTSB: Nie wolałbyś siedzieć w biurze?


JG: Nie. Przez to już przechodziłem. W sumie prawie przez 3 lata pracowałem w różnych biurach. Przez kilka miesięcy byłem zatrudniony w biurze tłumaczeń, potem w ministerstwie, w firmie consultingowej i agencji geodezyjno - prawnej. Organizowałem i koordynowałem konferencje, seminaria, zajmowałem się tłumaczeniami, projektowaniem strony internetowej oraz milionem spraw biurowych. Bardzo dużo się nauczyłem– mimo że teatr to zupełnie inna branża, relacje międzyludzkie w gruncie rzeczy wszędzie są bardzo podobne. W biurach, w każdym wypadku musiałem dźwigać na barkach bagaż innego typu odpowiedzialności. Szczególnie w jednym wypadku mój szef był bardzo wymagający i nieprzewidywalny. W sumie bardzo cieszę się z tamtych doświadczeń, bo dzięki temu teraz jest mi łatwiej.


KSTSB: Gdybyś miał możliwość być kimś, kimkolwiek w naszym polskim

show-biznesie.. To kim byś był i co chciałbyś zmienić?


JG: Chciałbym być przede wszystkim sobą.

W rzeczywistości nie znam polskiego show-biznesu. Dopiero zaczynam się o niego ocierać i obserwować to, co się tam dzieje. Myślę, ze polski show-biznes nie różni się bardzo od tego , ogólnoświatowego.


KSTSB: Ale ten jest bliżej i bardziej osiągalny.


JG: Ale to mnie w ogóle nie ciągnie. Nie podoba mi się. Mam na myśli obyczajowość i pewne rytuały, które są związane z show-biznesem i szczególnie widoczne u nas w kraju. Tzn. nic nie wnoszące imprezy, wazeliniarstwo, lans i kolesiostwo. Wiadomo – znajomości są potrzebne. Pchają człowieka naprzód. Ta branża jest ciężkim kawałkiem chleba. Ale czemu głównym czynnikiem decydującym o czyjejś karierze nie może być po prostu talent? Cieszę się, że mam inne wykształcenie, że jestem w stanie (chociaż czasem z dużą trudnością) zdystansować się do tego zjawiska. Nie wyobrażam sobie bycia stałym bywalcem imprez.

Poza tym nie wydaje mi się, żebym mógł się zbyt dogłębnie wypowiadać na ten temat show-biznesu, bo nie czuję się do końca kompetentny.


KSTSB: Ale czasami tam bywasz, wiec masz już jakieś zdanie na ten temat.


JG: Po prostu nie podobają mi się klimaty sztuczności i fałszu. A to mi się z tym kojarzy. Ale zawsze dopuszczam pewien margines, że mogę się mylić. Ważne, by pozostać sobą i nie sprzedać siebie. Nie robić nic przeciwko swoim przekonaniom, priorytetom i swoim bliskim.


KSTSB: Jak już wydasz te swoja płytę, to zapewne zaczniesz się tam pojawiać…


JG: Nie wiem, co będzie wtedy. Wiele rzeczy może się wydarzyć w przyszłości. A szczególnie w tej branży. Może być tak, ze pewne plany się nie zrealizują albo wręcz przeciwnie - pojawi się coś, co nie było planowane. Nie chce robić czegoś wbrew swoim zasadom. Każdy człowiek się zmienia, zauważyłem to po swoim przyjściu do teatru. Wcześniej nie miałem czasu na zastanawianie się nad tym, ale teraz odkąd przyzwyczaiłem się do nowego rytmu pracy widzę, że stałem się innym człowiekiem i niektóre moje cechy nie do końca mi się podobają. Staram się więc teraz bardziej nad sobą pracować.


KSTSB: Nie masz tak, ze czasami nie chce Ci się po prostu nigdzie iść?


JG: Oczywiście, ze mam, ze czasami wdziera się marazm i niechęć. Jednak ja wiem jak to jest, kiedy człowiek popada w rutynę. Kiedy dzień w dzień musi iść do biura na 8 bitych godzin, kiedy liczy każdą sekundę, nie mogąc się doczekać, żeby stamtąd wyjść. Mając za sobą szefa, który cały czas patrzy się w Twój monitor. Przechodziłem przez coś takiego. Wtedy miałem wrażenie, ze tracę możliwość rozwoju, tracę życie. Kiedy ogarnia mnie znudzenie – wspominam tamte czasy i pocieszam się faktem, że teraz mimo wszystko jest inaczej. I naprawdę bardzo się z tego cieszę. Właśnie do tego powinno się dążyć. Do samospełnienia. Nawet jeśli się do niego dąży małymi kroczkami. To i tak dużo lepsze niż stanie w miejscu.



KSTSB: A propos czasu. Nie żałujesz, ze tak późno zacząłeś śpiewać?


JG: Nie ma sensu żałować. Cieszę się z tego, co jest teraz. Na to jak człowiek śpiewa składają się nie tylko jego technika, umiejętności i warsztat, ale także pewne doświadczenie życiowe. Jestem osobą niecierpliwą i wiem jedno, że zaczynając wcześniej mógłbym się zniechęcić. Mogłem mieć złą emisję i zniszczyć sobie struny głosowe, mogłem też mieć braki interpretacyjne lub nabyć jakieś nikomu niepotrzebne maniery. Człowiek musi być świadom tego, co robi, czego chce. Lepiej późno niż wcale. Ale nie, nie żałuję, że tak późno zacząłem.


KSTSB: Czy miałeś jakieś sytuacje związane z popularnością?.


JG: Bez przesady, nie jestem popularny. W ogóle nie odczuwam żadnej zmiany, poza paroma sytuacjami, kiedy ktoś mnie gdzieś zaczepił. Np. w McDonald’s zaczepił mnie chłopak , który podawał mi jedzenie. Takie codzienne sytuacje. Ja, kiedy wychodzę na dwór nie rozglądam się wokół, tylko patrzę pod nogi i idę przed siebie.

Oczywiście, oznaki sympatii w stosunku do mnie zawsze są bardzo miłe, ale uważam, że nie można karmić swojej próżności, zbyt intensywnie skupiając się na nich. Bardzo dużo daje mi uznanie od strony publiczności i na tym staram się opierać. To jest cel i sens mojego istnienia na scenie. Docierać do ludzi, bo przecież nie śpiewam tylko dla siebie.


KSTSB: Ale każdy jest w jakimś stopniu próżny.


JG: To nie jest usprawiedliwienie. Każdy musi się rozliczać z życia sam ze sobą.


KSTSB: Jak reagujesz na fanów?


JG: Przede wszystkim - nie chce kategoryzować ludzi. W sumie, ja nigdy nie miałem żadnego swojego idola, nie byłem fanem. Nie odczuwałem wewnętrznej potrzeby, żeby manifestować swoją sympatie do jakiejkolwiek osoby publicznej. I właściwie nie wiem jak to jest. Być może każdy ma swój etap w życiu, pewne fascynacje. Jest mi bardzo miło, kiedy spotykam się z uznaniem od strony fanów. To urocze, kiedy jakaś mała dziewczynka krzyczy, przybiega, robi zdjęcia.. Ale rzadko mi się to zdarza, bo małe dziewczynki raczej średnio we mnie gustują (śmiech).Jestem bardzo wdzięczny za miłe gesty. Czasami czuje się zakłopotany, bo nie wydaje mi się, abym był kimś wyjątkowym. Bo jak mam odpowiadać na przykład na listy miłosne? Oczywiście, jest to wyraz uznania, ale jest mi bardzo niezręcznie, kiedy muszę reagować na takie wiadomości. Zwyczajnie nie wiem co pisać. Nie chce przyczyniać się do powstawania nieprawdziwego obrazu mojej osoby w czyjejś głowie. Jednak nic nie denerwuje mnie bardziej, niż przekraczanie pewnych granic prywatności.


KSTSB: A co Cię najbardziej stresuje?


JG: Zawsze myślałem, ze najbardziej stresującą rzeczą jest wejście na scenę i zaśpiewanie przed szeroką publicznością, a teraz stresuje się zupełnie inną kwestią - tym czy zdążę się przebrać pomiędzy numerami.

Stresuję się i irytuję także kiedy słyszę gadanie wśród publiczności – prywatne rozmowy lub, co gorsza, teksty, które właśnie mam wypowiedzieć na scenie.– to naprawdę bardzo dekoncentrujące.


KSTSB: Teraz coś o twojej osobie. I standardowe pytanie: Ulubiony kolor?


JG: Czarny. Nie lubię takich pytań.


KSTSB: Jesteś mroczny i zły?


JG: Mam mroczną naturę, której nie pokazuję codziennie. Ale mam.


KSTSB: Stajesz przed lustrem i kogo widzisz? Jak siebie postrzegasz?


JG: Zwykle gdy staję przed lustrem, jest ranek i robię to po to, aby przemyć twarz zimną wodą


KSTSB: Ale nie masz tak, że mówisz do siebie, żeby się nastroić na cały dzień?


JG: Nie potrzebuję tego. W moim życiu nie dzieją się takie rzeczy, żebym musiał każdego dnia rano ładować baterie i urządzać rytuały afirmacyjne. Jeżeli już, to powtarzam sobie jedno, że kiedy będę się dobrze czuł sam ze sobą w swoim ciele – to będzie dobrze i w sprawach codziennych, i na scenie. Bo kiedy człowiek nie jest pewny tego, co robi, kiedy gra i śpiewa bez przekonania lub byle jak – nigdy nie trafi do ludzi.


KSTSB: A co jest najważniejsze w śpiewie?


JG: Jest jeden podstawowy warunek, który trzeba spełnić podczas śpiewania. Trzeba osiągnąć taki poziom koncentracji, żeby odpłynąć gdzieś razem z piosenką – całkowicie dać się jej ponieść. Ja cały czas próbuje nad tym pracować.,


KSTSB: Jakich barw byś użył, jeśli musiałbyś namalować autoportret.


JG: A powiem, że kiedyś bardzo intensywnie malowałem. Ale nie malowałem siebie. Wg mnie trzeba być lekkim megalomanem, żeby chcieć narysować autoportret. Nie lepiej malować tych, którzy nas otaczają? Nie wiem, naprawdę nie wiem, jakich użyłbym barw. Moje podejście do niektórych spraw bardzo często się zmienia.


KSTSB: Może kameleon?


JG: Co, mam takie wyłupiaste oczy? (śmiech) Prawdopodobnie byłaby to chmura zmieniająca kształty i kolory oraz niekiedy rzucająca piorunami. Jednak kiedy trzeba – potrafię się pohamować. Zazwyczaj wtedy milknę, żeby nie wybuchnąć.


KSTSB: Super scenariusz, fantastyczny musical. Dostajesz rolę jakiejś kontrowersyjnej postaci. Np. seryjny morderca - gwałciciel, pedofil.


JG: Nie ma problemu.

Jeżeli tylko czułbym, że jestem w stanie podjąć się tej roli – bezwzględnie bym to zrobił.


KSTSB: A co przez musiałoby przez Ciebie przemawiać, żebyś się tego podjął?


JG: W pewnym momencie uświadomiłem sobie jedną rzecz – mianowicie, że życie ucieka bardzo szybko. I może zdarzyć się, że jutro nas już nie będzie. Trzeba mieć świadomość, że każdy następny dzień może być naszym ostatnim. Życie bez wyzwań jest bezbarwne i nudne i na domiar złego człowiek się nie rozwija. Mógłbym się podjąć takiego wyzwania, nawet jeśli musiałbym być skrajnie kontrowersyjny. Nie widzę przeciwwskazań. Między innymi, z powodu właśnie takiego podejścia do życia rzuciłem poprzednią pracę :) Niektórzy mogliby to uznać za głupotę, inni za podjęcie ryzyka, które w efekcie może się opłacić. Czas jeszcze zweryfikuje moją decyzję.



KSTSB: A jakieś hobby poza śpiewaniem?


JG: Uwielbiam czytać książki. Przede wszystkim. Poza tym – chętnie oglądam filmy.


KSTSB: Jakie?


JG: Nie lubię filmów, które bez sensu emanują przemocą. Nie lubię też głupich amerykańskich filmów katastroficznych. Natomiast bardzo dużą przyjemność sprawia mi oglądanie obrazów o ludziach, o ich historiach, dramatach - o życiu. Np. ostatnio oglądałem film „Oszukana” – szokujący. Trochę mnie przeraził. Albo „Zapaśnik” Aranofskiego.


KSTSB: A muzyka? Masz jakiś określony gust?


JG: Nie. Jestem całkowicie otwarty na różne style. Ostatnio bardzo podoba mi się „Circus” Britney Spears i kompozycje Pink. Kiedyś słuchałem też Skunk Anansie, Depeche Mode, Blood Sweat and Tears i Whitney Houston. Ale moim guru muzycznym jest Steve Wonder. Cenię go za niebanalne kompozycje, barwę głosu i wokal. Jednym słowem – za całokształt. Jestem też pod ogromnym wrażeniem kompozycji i energii pojawiającej się we wszystkich kawałkach The Queen. Kiedy przygotowywałem się do wykonania Bohemian Rhapsody w Przebojowej Nocy – dopiero wtedy odkryłem jak elektryzująca jest ich muzyka.



KSTSB: A czy możemy zadać pytanie o twoje dzieciństwo? Jak je wspominasz?


JG: Ewentualnie możecie (śmiech). Cóż, to nie był najbardziej kolorowy okres w historii Polski. (Późny PRL) Niewiele pamiętam, ale nie wspominam tych czasów szczególnie negatywnie, raczej z rozrzewnieniem. Miałem bardzo bujną wyobraźnię. Zanurzałem się w fantastykę, wymyślanie historii, rysowanie.


KSTSB: A nie lubiłeś chodzić po drzewach?


JG: Bardzo! Bardzo lubiłem chodzić po drzewach. A im wyżej wchodziłem tym czułem się bezpieczniej;) Taki tam swoisty paradoks.


KSTSB: I tak na koniec. Co z płytą? Można przyjąć, że chcesz by była ona jedyna w swoim rodzaju i wyjątkowa, dlatego tak długo na nią czekamy?


JG: Ten świat muzyczny niestety nie jest taki łatwy i przyjemny jak może się wydawać. Niedawno wydarzyło się coś, co utrudniło mi pracę nad płytą. Ale jedno jest pewne – płyta będzie. Aktualnie jestem jeszcze bardziej zdeterminowany niż przedtem.

KSTSB: Ale to będzie w pełni Twoje? Komponujesz, piszesz?


JG: Pracuje nad tym. Piszę własne kompozycje (melodie i słowa). Chciałbym, żeby płyta była różnorodna, utrzymana w rozmaitych stylistykach, aby jak najpełniej wyraziła to, co siedzi w mojej głowie... Na pewno zrobię wszystko co jest w mojej mocy, aby ją skończyć. No.. Pozostaje jeszcze kwestia tego, czy ktoś będzie chciał ją wydać ;).

 



Chciałbym bardzo serdecznie pozdrowić wszystkich, którzy będą czytali ten wywiad. Kochani! Pamiętajcie, że marzenia są po to, aby dążyć do ich realizacji, nawet jeśli wszystko i wszyscy sugerują, że to nie ma sensu!



Wywiad przeprowadzały:

Monika Maliszewska

Marta Tosia Kobuszewska

Kamila Krupa



 
Powered by dzs.pl & Hosting & Serwery